Znaleziona przypadkiem na YouTube piosenka z tego filmu wciąż chodzi mi po głowie. W sumie nic dziwnego, bo wszelakie „pieśni żołnierskie” z definicji łatwo wpadają w ucho. W każdym razie film udało mi się zdobyć i obejrzeć, a co miałem przy tym zabawy – to moje.
Blog Archives
Późnym wieczorem, skacząc sobie po kanałach TV (w oczekiwaniu na koniec reklam, które przerwały oglądany przeze mnie program), trafiłem na bijatykę na szpady uskutecznianą przez facetów w kolorowych opończach. Ależ wspaniałe to były sceny. Pokaz gimnastyki, zręczności i atletyki na najwyższym poziomie. Nie jakiś tam montaż z fikuśnymi położeniami kamer i komputerowymi efektami. Po prostu szeroki kadr z boku, a cała sprawa związana z widowiskowością w rękach, czy właściwie w ciałach, wygimnastykowanych aktorów. Obejrzałem ten film już do końca.
Niedawno miała premierę trzecia część „Żołnierzy Kosmosu”. Zaskoczyła mnie trochę ta „trójka”, bo jakoś zupełnie przegapiłem część drugą. No cóż, bywa. Gapiostwo zdopingowało mnie do działania i w efekcie obejrzałem dwójkę i trójkę pod rząd.
.
.