Autor:
• czwartek, sierpnia 21st, 2008

Niedawno miała premierę trzecia część „Żołnierzy Kosmosu”. Zaskoczyła mnie trochę ta „trójka”, bo jakoś zupełnie przegapiłem część drugą. No cóż, bywa. Gapiostwo zdopingowało mnie do działania i w efekcie obejrzałem dwójkę i trójkę pod rząd.

.

.

.

Muszę przyznać, że obie części są świetne. Twórcy odeszli daleko od literackiego pomysłu Roberta Heinleina, ale filmom na złe to nie wyszło. Scenariusze z może nie genialnymi, ale za to świeżymi pomysłami. Dialogi bez zbędnego yankeskiego patosu – sam patos z resztą, tak samo jak w pierwszej części, przedstawiony został ironicznie w nachalnych spotach TV, nawołujących do wstąpienia w szeregi Armii Federacji. W ogóle w podejściu do wojskowości cała seria ma swój specyficzny klimat i wcale nie wygląda na typowy produkt Made in USA.

Bodaj w „Faraonie” Bolesława Prusa jest taka scenka, gdy ukaranego razami kijem egipskiego żołnierza wieziono na jakimś wozie, a ten obolały głośno narzekał. Opowiadał, że do koszar został podrzucony jako dziecko, wychował się w armii, na śniadanie dostawał kijem po głowie, a na obiad pięścią w brzuch. Nawet teraz, gdy jest już oficerem, przełożeni każą walić w niego jak w książkę przy byle okazji. Te słowa z klasyki naszej literatury, bardzo pasują do Armii Federacji z ST.

W typowym zachodnim (nie koniecznie amerykańskim) filmie o wojsku najczęściej spotykamy się z kontrastem: swobodne życie w cywilu i traumatyczne przygody w armii. To drugie często potęgowane sadystycznością bezpośrednich przełożonych. Nagłe przejście ze swobodnego życia do koszarowych rygorów, stanowi dla scenarzystów łakomy kąsek psychologiczny. W Troopers-ach jest inaczej. Państwo pomimo maski demokracji (głosować mogą tylko wybrani, „prawdziwi” obywatele) jest w gruncie rzeczy totalitarne. Powiedziałbym nawet, że faszystowskie – choć nie ma mowy o jakimkolwiek rasiźmie. Kary cielesne typu publiczna chłosta, czy kara śmierci przez powieszenie, są powszechnie pochwalane. W takim społeczeństwie młody poborowy indoktrynowany „od maleńkości” w duchu totalitaryzmu i pracy na potrzeby ogółu, nie ma problemu z zaaklimatyzowaniem się w armii. Surowe reguły życia? Normalka. Chłosta? Bywa. Sadystyczny dowódca? No cóż, życie.

Dzięki takiemu podejściu do tematu, fabuła nie grzęźnie w meandrach wewnętrznego życia bohatera, tylko obszernie traktuje o funkcjonowaniu otaczającego go świata. A przecież właśnie to stanowi cały cymes sience-fiction. Na rozterkach człowieczych opiera się literatura i filmotura ogólnonurtowa, i wystarczy – od fantastyki oczekuję czegoś innego, pomysłu, wizji. I chyba właśnie powierzchowne traktowanie pojedynczych bohaterów, a eksponowanie sytuacji ogólnej, stanowi o specyfice i sile serii Troopers-ów. Że trochę komiksowo? Tak, ale przynajmniej twórczo, bo ile można patrzeć jak Rysio z „Klanu” beszta dzieci za nie dojedzone kluski?

.

Wyślij na:
  • Facebook
  • Wykop
  • Twitter
  • MySpace
  • Google Bookmarks
  • Śledzik
  • email
Możesz śledzić komentarze do tego wpisu przy pomocy RSS 2.0 Both comments and pings are currently closed.

Komentowanie zamknięte.