A skoro już jesteśmy przy kinie rosyjskim (patrz ostatnie wpisy), to ostatnio zdarzyło mi się obejrzeć rosyjski film z 2007 r. pt.: „1612”, którego fabuła traktuje o polsko – rosyjskiej wojnie z początku XVII w. A ściślej: o pokonaniu Polaków oraz zakończeniu okresu rosyjskiego bezkrólewia i wewnętrznego rozkładu państwa, zwanego „Wielką Smutą”. Co ciekawe, Polacy to jedyny europejski naród, któremu udało się zdobyć i przez bodaj 2 lata okupować Moskwę…
.
.
W czasie kręcenia tej superprodukcji nasze media trąbiły, że film powstaje na polityczne zamówienie Kremla. Że jest antypolską odpowiedzą na „Katyń” Andrzeja Wajdy, że ma uzmysłowić Rosjanom dlaczego dzień w którym polska załoga poddała Kreml zasługuje na status święta narodowego, itp. W związku z powyższym, zabierając się za oglądanie filmu byłem przygotowany na coś mocno propagandowego, coś w stylu np. „9 Kompanii”. Tymczasem film nie ma w sobie ani grama antypolskości. Przeciwnie, nasz wizerunek jako najeźdźców jest raczej łagodny. Kiedy pomyślę np. o Lisowczykach, to aż się dziwię, że Rosjanie tak łagodnie nas w tym obrazie potraktowali. Cały film jest zresztą pozbawiony narodowego patosu i zbędnej propagandy. To po prostu zwykła przygodówka o miłości, rycerzach i jednorożcach. W sam raz na niedzielne popołudnie.
.
Polskie, żerujące już niestety wyłącznie na sensacji media, po premierze filmu kiedy okazało się, że nie ma w nim nic kontrowersyjnego, oczywiście od razu o wszystkim zapomniały. A szkoda, bo Michał Żebrowski zagrał bardzo ciekawą i udaną rolę. Zawsze miałem go za aktora, który choć nie wiem jak by się starał, nie pozbędzie się wyrazu twarzy zagubionego poety (dlatego zresztą powierzenie mu roli Wiedźmina uważam za największą wadę tego filmu), a tu proszę – bardzo ciekawie i sugestywnie wcielił się w postać bezwzględnego twardziela.
.
Cały film jest moim zdaniem średni. Dopracowana scenografia, świetne zdjęcia, dobre efekty specjalne, zręczni aktorzy – tylko fabuła jakaś taka chaotyczna i słabo pomyślana. Mam wrażenie, że zmarnowano szansę na stworzenie na prawdę wielkiego dzieła. Może zresztą twórcom filmu od początku zależało tylko na nakręceniu niedzielnej opowieści, a nie na epopei narodowej – jeżeli tak, to im się udało, ale ja do tego filmu już raczej nie wrócę…
.