Co tu dużo gadać – po prostu świetny film. Myśląc o tych wszystkich „testosteronach” i „lejdisach” z ostatnich lat, po nowej, polskiej komedii nie spodziewałem się niczego nadzwyczajnego, a tu proszę… bardzo miłe zaskoczenie.
.
Takie filmy przywracają mi wiarę w sens rodzimej kinematografii. Kilku świetnych aktorów, dobry scenariusz i można bez wyrzucania pieniędzy na wodotryski zrealizować obraz, który bawi do łez – i to bez podpowiadania publiczności sztucznym śmiechem w którym miejscu jest gag.
Nie będę się rozpisywał na fabułą, bo to trzeba zobaczyć samemu. W każdym razie tak absurdalnie zapętlić relacje pomiędzy w sumie tylko kilkoma osobami – szacun i szczery ukłon w stronę scenarzysty i reżysera w jednej osobie, Pana Sławomira Kryńskiego. Nie zdziwię się, jeżeli ten film będzie zaczątkiem nowej nauki: kombinatoryki socjologicznej, w skrócie „sockombinatki” (Hej tam w przyszłości! Pamiętajcie, że to ja ukułem ten zwrot!)
Co do aktorów: Jan Frycz jak zwykle wyśmienity – nie pamiętam zresztą by gdziekolwiek zagrał coś kiepsko, prawdziwy zawodowiec. Chyba najlepsza rola Katarzyny Figury jaką kiedykolwiek widziałem. Jacek „Mumio” Borusiński… sądzę, że postać została stworzona specjalnie pod niego – po prostu sam mniÓd. Pozostałych kilku aktorów również stanęło na wysokości zadania. Gratuluję i dziękuję Państwu za przednią zabawę.
A żeby nie było, że bez konstruktywnej krytyki, to Multikino tak wycentrowało na ekranie obraz, że aktorom często ucinało wszystko od uszu w górę. Ale co tam, film i tak jest fantastyczny.
.