Autor:
• piątek, października 03rd, 2014

Właśnie wróciłem z kina. Coż mogę powiedzieć? Pierwsze, co przychodzi mi do głowy, to wyświechtane: „Miłość w czasach apokalipsy”. Ale to stwierdzenie niewiele powie o tym obrazie. Owszem, fabuła kręci się wokoło wspomnianego uczucia, ale w sposób tragiczny, a nie przesłodzony.
Pod względem technicznym film jest bardzo dobry. Zdjęcia bez zarzutu. Gra aktorska na wysokim poziomie. Co do ścieżki dźwiękowej, to wg. mnie trochę nie pasowały piosenki z lat powojennych. „Sen o Warszawie” Czesława Niemena całkowicie nie na miejscu – sugeruje młodym widzom, że ta piosenka jest z 1944 r. Lepiej by było w całości trzymać się np. Mietka Foga, albo współczesnej muzyki wspomaganej elektroniczne – jak w scenie z seksem.

Czy poszedłbym do kina jeszcze raz? Nie. Czy, obejrzę ten film, gdy puszczą go w TV? Nie sądzę, a przynajmniej nie przez najbliższe 10 lat. Nie zrozumcie mnie źle – film jest bardzo dobry i warty wyjścia do kina, ale ja nie jestem zwolennikiem romansideł. Obejrzałem raz, podobało się i wystarczy.

„Miasto 44” na pewno stanowi jakieś novum i wytycza dobry kierunek naszej kinematografii. Myślę, że tak naprawdę zostanie docenione dopiero za jakiś czas. W każdym razie u mnie reżyser (Jan Komasa) zdobył tym filmem wielki kredyt zaufania i czekam na jego dalsze produkcje.

Wyślij na:
  • Facebook
  • Wykop
  • Twitter
  • MySpace
  • Google Bookmarks
  • Śledzik
  • email
Kategorie: Film | Tagi:
Możesz śledzić komentarze do tego wpisu przy pomocy RSS 2.0 Both comments and pings are currently closed.

Komentowanie zamknięte.