Autor:
• wtorek, listopada 01st, 2011

Pies na podwórku musi być i koniec. Tak przynajmniej było w moim życiu od zawsze – jak daleko sięgam pamięcią. Jeżeli nie ma psa, to na podwórzu panuje pustka, smutek i wszędobylskie koty. Te ostatnie, od kiedy dwa lata temu zdechł Kiks (fotka poniżej, padła psinka ze starości), rozpanoszyły się niemiłosiernie.

Ale koniec z tym. Koniec z bezkarnymi stadami kotów i koniec z ludźmi wchodzącymi na podwórko jak do siebie. Bo oto pojawia się On. Pies Bies.

 

Koniec wakacji 2011. Bies kilkanaście minut temu opuścił rodzinny dom i właśnie jedzie do nowego – własnego.

 

Gdzie też szybko się zadomawia.

 

Nowe podwórze od razu uznał za swoje. Rządy rozpoczął od kontroli wytrzymałości obuwia noszonego przez domowników.

 


I nie tylko obuwia.

 


„Tygrys, tato! Tygrys! – krzyczy.”

 


Od razu też odkrył w sobie talent do tarmoszenia.

 

A gdy był już nieco starszy i odpowiednio zaszczepiony…


Przyszedł czas na pierwszą wyprawę. Nad jezioro.

 


I pierwszą koleżankę o ładnym imieniu: Diuna

 

Wyślij na:
  • Facebook
  • Wykop
  • Twitter
  • MySpace
  • Google Bookmarks
  • Śledzik
  • email
Kategorie: Pies Bies | Tagi: ,
Możesz śledzić komentarze do tego wpisu przy pomocy RSS 2.0 Both comments and pings are currently closed.

4 komentarze

  1. Fajne! Koleżanka Diuna czeka z niecierpliwością na kolejne odwiedziny 🙂

  2. WItam Kuzyna! Szkoda, że wcześniej nie wiedziałem nic o tym blogu. Teraz wiem i w miarę możlwości będę się udzielał.

    Szkoda biednago Kiksia…pamiętam go jak jeszcze był szczeniakiem. Pogryzł mi wedy buty i bał się jeździć samochodem. Fajny był…

    Ale idzie nowe i Bies ( klawa nazwa) też wygląda na fajnego psiaczka!

    Pozdrawiam.

  3. Klawo to było, jak dwa tygodnie temu przyszły siostry z opłatkiem. Bies z ujadaniem do nich, a ja musiałem krzyczeć: „Bies! Zostaw!” Uśmiechały się… ;-)))

  4. Heheheehehehe dobre… 🙂