Autor:
• czwartek, maja 29th, 2008

Bardzo drażnią mnie dyskusje na temat wyższości jednych systemów operacyjnych na innymi. Nie dlatego, że najczęściej prowadzone są przez ludzi, którzy swoje zdanie opierają na pobieżnych i sporadycznych doświadczeniach. Ani dlatego, że lobby szarych użytkowników internetu (którzy własnych doświadczeń nie mają żadnych) wiecznie powtarza utarte slogany, ni minuty nie zastanawiając się nad ich sensem i aktualnością. Wkurzają mnie dlatego, że w 95 przypadkach na 100, są podejmowane od „dupy strony”.

A która strona jest moim zdaniem właściwa? Parafrazując JFK: „Nie myśl co ty masz robić dla swojego systemu, pomyśl co twój system ma robić dla ciebie”. Wszystkie opinie o systemach operacyjnych powinny być wyrażane w świetle potrzeb. Jeżeli zainstalowane u użytkownika oprogramowanie spełnia w 100% jego oczekiwania to znaczy, że w tym wypadku jest ono najlepsze i nie jest ważne, czy to Windows, GNU/Linux, OS/2 czy Plan 9.

Linuksiarze często jako argument podają dużą stabilność systemu. Zazwyczaj w takich wypadkach do dyskusji włącza się ktoś kto pisze, że jemu przez 10 lat windows nie zawiesił się ani razu. W świętej wojnie rozpoczyna się nowa kampania, ale jakoś nikt nie doda, że linuksiarz zarzucający Windosowi niestabilność, codziennie eksperymentuje z oprogramowaniem „ni z gruszki, ni z pietruszki”, które często współpracuje ze sobą jedynie z pomocą opatrzności (i ku miłemu zaskoczeniu samych autorów). Zamknięty, nie rozwijany na bieżąco system operacyjny nie jest w stanie czegoś takiego wytrzymać tym bardziej, że z założenia nie jest zaprojektowany jako platforma doświadczalna. Z drugiej strony ów windowsiarz, któremu system od paru lat się nie zawiesił nie doda, że komputera używa jedynie do tłumaczenia mozambickiej literatury pięknej, a ni w ząb nie ma talentu do szukania i instalowania oprogramowania. Chce raz kliknąć i mieć gotowe, i chętnie za taką użytkową dogodność zapłaci. Czy to, że windows u wymagającego informatycznie użytkownika „robi bokami” i często odmawia posłuszeństwa, natomiast u literata chodzi płynnie i z przytupem, na prawdę źle o nim świadczy? Z punktu widzenia literata raczej nie. Z kolei dla każdego programisty mnogość narzędzi do instalacji programów i olbrzymi (choć skomplikowany) zakres konfiguracji systemu, stanowiący dla literata irytującą barierę nie do przebycia, jest szczytem dobrobytu.

Windziarze często twierdzą, że Windows jest systemem najlepszym, bo tylko na niego wydaje się „te poważne” gry i programy. A co w tym dziwnego? Biorąc pod uwagę handlową historię oprogramowania, kiedy po pierwszych latach „życzliwej dostępności kodu” rozpoczęły się wojny patentowe i rynek informatyczny został zdominowany przez kilku korporacyjnych gigantów, sytuacja jaką mamy obecnie, czyli dominująca pozycja Windows na komputerach jest czymś normalnym. A skoro już (nieważne z jakich powodów) ten system jest najpopularniejszy, a jego użytkownicy mają już zaklepane w głowach, że „oprogramowanie kosztuje i to słono” to chyba jasne, że na programach do niego można najwięcej i najszybciej zarobić? A producenci potrafią liczyć – oj, potrafią. Czy to jednak świadczy obiektywnie o jakości systemu, czy może raczej tylko o takiej, a nie innej sytuacji handlowej na świecie?

Ciekawy jest natomiast fakt, że mało kto z użytkowników systemów z Redmond zdaje sobie sprawę z dynamiki rozwoju wolnego oprogramowania. W umysłach większości z nich nie mieści się rozmach z jakim tysiące programistów z całego świata pracuje nad wspólnymi projektami. Ktoś z użytkowników „zamkniętego systemu” przed rokiem uruchomił sobie jakiś „otwarty system” w wersji live, pobawił się nawet przez tydzień i do dzisiaj twierdzi, że taki czy inny program jest „be”, bo nie ma w funkcjach tego czy tamtego. Tymczasem tempo rozwoju niektórych wolnych programów jest tak duże, że być może przez kilka ostatnich miesięcy rzeczony program został przepisany na nowo i rozbudowany czterokrotnie. No, ale tego „tester” nie wie i przez cały czas wmawia innym, jaki to program jest niedorobiony i bezsensowny.

Sam od lat na co dzień używam systemu GNU/Linux Slackware. Uważam to oprogramowanie za najlepsze na świecie, bo z nawiązką spełnia wszystkie moje prywatne i zawodowe potrzeby. Czy jednak z czystym sumieniem mógłbym go polecić komuś innemu, bez poznania oczekiwań i planów tej osoby w stosunku do komputera? Z całą pewnością nie. Wkurza mnie jednak to, że większość różnych „forumowych MiSzCzUf” po prostu „wie lepiej” i nie ma takich skrupułów jak ja – produkując w ten sposób rzesze ludzi, dla których ich osobisty komputer jest złośliwą maszyną, czyhającą tylko na okazję do złamania życia właścicielowi.

.

Wyślij na:
  • Facebook
  • Wykop
  • Twitter
  • MySpace
  • Google Bookmarks
  • Śledzik
  • email
Kategorie: Różne | Tagi: , , ,
Możesz śledzić komentarze do tego wpisu przy pomocy RSS 2.0 Both comments and pings are currently closed.

Komentowanie zamknięte.