Archive for kwietnia 9th, 2013

Autor:
• wtorek, kwietnia 09th, 2013

Na początku była myśl. A przyszła ona do mnie nad Zalewem Szczecińskim w lipcu roku Pańskiego 2007. Płynęliśmy miejscową rzeką (nazwa bodaj Peene, czy jakoś tak) do Anklam. Wiatr akuratny, DZ-ta szła pięknie, wczesnopopołudniowe słoneczko przyjemnie wygrzewało skórę. I wtedy pomyślałem, że fajnie byłoby mieć pod ręką własną, niedużą żaglóweczkę. Ot taką, by w wolny weekend zapakować ją na jakieś kółka i zwodować w ciekawym miejscu. Na tyle małą, żeby dało się ją slipować i obsługiwać samotnie, ale też na tyle dużą, żeby w razie „W” można spokojnie zapakować na pokład ze 2-3 osoby. Wtedy też, w tym letnim słonku przyszło mi na myśl, że dla takiego jachtu najpiękniej brzmi nazwa „Królowa Słońca”.

Przez dłuższy czas chodziła za mną jakaś Omega z tworzywa. Wprawdzie przy wodowaniu tego ustrojstwa w pojedynkę trzeba by się nieco poszarpać, ale da się to zrobić. Jest to jednocześnie jachcik na tyle duży, że spokojnie można zanocować nim w trzcinach i w ogóle – pouprawiać nieco turystyki. Niestety, w tamtym okresie koszt kompletnej omegi w dobrym stanie przekraczał moje możliwości finansowe. Nie miałem również warunków do remontowania sprzętu drugiej świeżości i jedynie z uwagą śledziłem portale aukcyjne.

Na fali powyższego, chorowałem też na przechodzoną 470-tkę. Ze dwa razy prawie kupiłem, ale zawsze w ostatniej chwili coś szeptało mi do ucha, że tym w kilkudniową trasę nie popłyniesz i w ogóle, będziesz ciągle chodził w mokrych gaciach.

Z upływem czasu coraz mniej myślałem o własnym kawałku żagla. Sprawa przyschła i tylko gdzieś z tyłu głowy czasami zapiszczało, że coś tam kiedyś chciałem.

I tak doszliśmy do lata 2012 roku, gdy los znowu rzucił mnie na włóczęgę po Zalewie Szczecińskim. Staliśmy wieczorem przy kei, siedzieliśmy w kokpicie, a Marcin z Królikiem (pozdrawiam) dyskutowali o zaletach posiadania małej, mobilnej żaglóweczki. Marcin chwalił się zbudowaniem takowej przez siebie wg planów Janusza Maderskiego z nieodległej Stepnicy. Królik dopytywał się o szczegóły budowy, a ja (przysłuchujący się tej rozmowie nieco z boku i bez żadnego zaangażowania) poczułem, że pewna myśl z tyłu głowy zaczyna brutalnie przesuwać się do przodu. Nie wiem jak Królik, ale ja nim skończyli dyskusję byłem już pewny, że wkrótce poznam co to szkutnictwo.

Po powrocie znad Zalewu zacząłem szukać jakiegoś sensownego projektu. Przejrzałem i przeanalizowałem sporą ich ilość. Ostatecznie wróciłem jednak do projektów polecanego przez Marcina Janusza Maderskiego i zdecydowałem się na Pasję 400. Jachcik na tyle mały, że nie ma problemów z transportem (tylko 60 kg) i pływaniem w pojedynkę, a jednocześnie na tyle duży, że da wygodną frajdę 2-3 osobom. No i ten 2 metrowy kokpit bez skrzynki mieczowej w którym osoba mojego wzrostu (184 cm) może wygodnie wyciągnąć się do snu.

I oto lada dzień ruszy budowa…

Kategorie: Królowa Słońca | Tagi: ,  | Nie można komentować