Blog Archives

Autor:
• Monday, January 04th, 2021
Wyślij na:
  • Facebook
  • Wykop
  • Twitter
  • MySpace
  • Google Bookmarks
  • Śledzik
  • email
Kategorie: Photo | Tagi: ,  | Nie można komentować
Autor:
• Sunday, December 27th, 2020
Wyślij na:
  • Facebook
  • Wykop
  • Twitter
  • MySpace
  • Google Bookmarks
  • Śledzik
  • email
Kategorie: Photo | Tagi: ,  | Nie można komentować
Autor:
• Monday, November 30th, 2020

Jak widać po zawartości mojego bloga, fotografia jest dla mnie ważnym elementem życia. Nie jest religią, której poświęcałbym cały swój wolny czas i środki, ale jednak jest czymś, co mnie inspiruje i pozwala w jakimś stopniu się realizować. W całym tym moim pudle z fotografią, niepoślednie miejsce zajmują aparaty analogowe, czyli tradycyjne – na światłoczułą kliszę. Dlaczego? Bo zdjęcia wykonane tą metodą, są po prostu dużo ładniejsze od cyfrowych. Mają bardzo przyjemną w odbiorze plastyczność, która dla fotografii cyfrowej, puki co, jest niedostępna. Uwielbiam oglądać stare fotografie sprzed ery cyfrowej, szczególnie z czasów, gdy na świecie królował średni format błon. Te ujęcia zachwycają plastyką obrazu i spogląda się na nie z prawdziwą przyjemnością.

No ale z czego to wynika? Co powoduje, że te wiekowe prace są lepsze w odbiorze? Przecież zasady kadrowania się nie zmieniły. Obiektywy mamy teraz o niebo lepsze, a inteligentne systemy ustawiania ostrości i czasu naświetlania posunęły technikę fotograficzną o eony do przodu. To dlaczego, porównując (na monitorze komputera!) podobne zdjęcia, jedno z przełomu XIX i XX wieku, a drugie z wieku XXI, to pierwsze jest subtelnie magiczne, a to drugie po prostu jest? Nie wiem, ale…

Ale pokuszę się o sformuowanie pewnej tezy. Tezy czysto intuicyjnej, bo nie popartej żadnymi dowodami. Powiedzmy, że będzie to tylko prosta, logiczna koncepcja. Zanim jednak do niej przejdę, porównajmy elementy światłoczułe aparatów tradycyjnych i cyfrowych. W tych drugich elementem świadłoczułym jest matryca, składająca się dużej ilości światłoczułych elementów elektronicznych. W przypadku aparatów tradycyjnych, elementem światłoczułym jest błona filmowa, która funkcjonalnie również jest swoistym rodzajem ww. matrycy tyle, że składającej się z dużej ilości światłoczułych elementów chemicznych. Czytelnikowi już pewnie przyszły do głowy, że gęstość matrycy chemicznej dalece przewyższa gęstość matrycy elektronicznej i stąd te różnice w plastyce zdjęć. Wg mnie, jest to jednak tylko (fakt, że spora) część prawdy, bo…

Bo wydumana przeze mnie teza mówi, że jednak wszystkiemu winne są przede wszystkim algorytmy zainstalowanego w aparatach oprogramowania. Tam gdzie na matrycy chemicznej 100 punktów tworzy sinusoidę, przy nawet najlepszej obecnie produkowanej matrycy cyfrowej, oprogramowanie pomiędzy dwoma punktami ciągnie linię prostą. I taki program nawet nie rozważy, czy pomiędzy tymi dwoma punktami, które ma połączyć, należy nakreślić linię prostą, parabolę, sinusoidę, czy inny zygzak. Ktoś by powiedział, że trzeba zwiększyć czułość matrycy, to program będzie więcej wiedział. No tak, ale ile by tych punktów nie dać, to jednak dalej będzie zgadywanie – no chyba, że czułość matrycy elektronicznej zrówna się z czułością matrycy chemicznej, ale jak mawia pewien znany Polak “Panie Paździoch, to nie są tanie rzeczy” – i nie wiem, czy to w ogóle fizycznie możliwe.

Cóż więc dalej? Moim zdaniem kolejnym logicznym krokiem jest rozwój oprogramowania fotograficznego w kierunku nauczania maszynowego i rozwoju sztucznej inteligencji. Przy dostępie do wystarczająco dużej ilość zdjęć jakiegoś detalu, oprogramowanie powinno go rozpoznać, porównać z innymi, podobnymi lub takimi sami detalami, i dopiero na podstawie takiej analizy połączyć ww. dwa punkty z matrycy odpowiednim esem-floresem. Śmiem twierdzić, że dopiero taka fotografia będzie w odbiorze równożędna analogowej. Co więcej, możliwe będzie poprawienie od ręki wszystkich tych zdjęć, które dzisiaj uważamy za kiepskie plastycznie, do poziomu fotografii analogowiej nie tylko małego i średniego, ale również wielkiego formatu. To już będzie coś. Idąc dalej, w cyfrowej ciemni możliwe będzie wykonywanie zdjęć równorzędnych formatom tradycyjnym o których do tej pory śniło się jedynie szaleńcom. Wyobraźcie sobie fotografię rodzinną na negatywie typu płytka szklana o rozmiarach powiedzmy 10 na 30 kilometrów…

No, ale czekając na te wirtualne cuda, cieszmy się przyjemnymi zdjęciami z klisz – czego wszystkim nam życzę.

Wyślij na:
  • Facebook
  • Wykop
  • Twitter
  • MySpace
  • Google Bookmarks
  • Śledzik
  • email
Kategorie: Photo, Miscellaneous  | Nie można komentować
Autor:
• Monday, October 12th, 2020

Dnia pewnego, przejeżdżając przez las drogą z Tychowa do Białogardu (zachodniopomorskie), zauważyłem tabliczkę: “Do obozu jenieckiego”. Mignęła mi przez moment i bardzo zaciekawiła, bo nie wiedziałem, że w tamtych okolicach był jakiś obóz. No i czyj obóz? Dla kogo? Niemiecki stalag? A może ruski dla niemców? Akurat wtedy nie miałem czasu na zawrócenie i odwiedzenie tego miejsca, ale obiecałem sobie, że nie odpuszczę sprawy. No i faktycznie – funkcjonował tam “Stalag Luft IV” dla zestrzelonych alianckich lotników. Szczegółów można poszukać w sieci. Ja dodam tylko z pamięci, że obóz założono w 1944, zgromadzono tam około 10 tys. luda – z czego 8 tys. to amerykanie, 1 tys. anglicy, a pozostały tysiąc – inne nacje. Likwidując obóz przed nacierającą krasnają armią, niemcy zafundowali im prozdrowotną wycieczkę w głąb rzeszy – prawie 1 tys. km z buta, bodaj do Hanoveru (co ciekawe, przez Świnoujście).

Tydzień po zauważeniu przeze mnie rzeczonej tabliczy, wybrałem się tam motocyklem. Niestety, nie przewidziałem, że to będzie ostatni dzień jednego z długich weekendów (po Bożym Ciele) i Białogard, przez który musiałem przjechać, będzie kompletnie zakorkowany wracającymi znad morza poznaniakami i ślązakami. Akurat jechałem chopperem i ciężko się było przyciskać pomiędzy autami. W efekcie na pierwszym rondzie i zawróciłem do domu i znowu odłożyłem wizytę.

W kolejny weekend nie miałem już problemów z dojazdem. Dokładną lokalizację miejscówki łatwo znaleźć na Googlemaps. Niestety, z obozu na 10 tys. chłopa nie pozostało nic. Stoją tylko trzy niewielkie pomniki, a dookoła zwykły las. Wystarczy jednak rzut oka na laserowe odwzorowanie rzeźby terenu (widok dostępny np. na geoportal.gov.pl) i wciąż widać jak obóz był usytuowany, w których miejscach stały baraki i inne budynki. Obecne pomniki ustawione są mniej więcej w środku “ośrodka”.

Poniżej kilka fotek, jak to teraz wygląda.

Wyślij na:
  • Facebook
  • Wykop
  • Twitter
  • MySpace
  • Google Bookmarks
  • Śledzik
  • email
Kategorie: Photo, Expeditions | Tagi: , , ,  | Nie można komentować