Autor:
• Friday, July 09th, 2021

Tytuł tego wpisu jest nieco przewrotny, ale taki ma być. Niedawno skończyłem czytać cykl “Świt nocy” autorstwa Petera F. Hamiltona. Z serii bodaj 7 książek nie udało mi się zdobyć i przeczytać tylko jednej (drugiej w serii). Opowieść bardzo dobrze napisana, pełna niezwykłych i zaskakujących pomysłów z wielu dziedzin nauki i religii. Sama idea połączenia nauki z życiem pozagrobowym – majstersztyk. Do tego autor, co bardzo lubię w SF, nie ucieka od różnych aspektów technicznych wymyślanych przez siebie maszyn. Jeżeli wprowadza nam do historii jakieś istotne urządzenie, to przynajmniej stara się przekonująco wyjaśnić, na jakiej zasadzie ono działa. Zauważyłem, że takie pisanie jest domeną wielkich, a nie tych, którzy do SF trafili przez przypadek.

No dobrze, tyle odnośnie “Świtu”. Ale o co chodzi mi z tym “zmierzchem”? Ano, po przeczytaniu tych kilku tomów ze świetnymi pomysłami, liczyłem na spektakularne zakończenie w którym wszystko połączy się w jedną, zaskakującą mnie całość. Niestety, autor finiszował w stylu “i żyli długo, i szczęśliwie”, wprowadzając na zakończenie gry obiekt wszechmocny i nudny do bólu. Innymi słowy, przy nieźle rozkręcającej się rozpierdusze nagle pojawił się dobry wujek, który pokiwał głową i uspokoił dzieciaki.

Nie tędy droga, Panie autor, nie tędy…

Wyślij na:
  • Facebook
  • Wykop
  • Twitter
  • MySpace
  • Google Bookmarks
  • Śledzik
  • email
Kategorie: Miscellaneous | Tagi: ,
Możesz śledzić komentarze do tego wpisu przy pomocy RSS 2.0 Both comments and pings are currently closed.

Komentowanie zamknięte.