Autor:
• wtorek, listopada 09th, 2010

Tytułowy 20 watowy piecyk, zważywszy na to że jest nowością w stajni Fendera i brak (przynajmniej w rodzimej części Internetu) testów i opinii na jego temat – kupiłem w ciemno. Zaufałem marce i… nie zawiodłem się. Mam nadzieję, że poniższy tekst wypełni nieco lukę nt. informacji o tym sprzęcie.

 

Naj sam pierw wyjaśnijmy, miły czytelniku, dwie rzeczy. Są to właściwie dwa pytania, które powinien zadać sobie każdy, kto chce kupić taki sprzęt.

1) Jaki rodzaj muzyki będzie na nim grany?
2) W jakich sytuacjach piec będzie wykorzystywany?

W moim przypadku:
Co do pierwszego pytania – głównie „prawdziwy” rock’n’roll w stylu lat 60 i 70, i blues-y wszelakiej maści i pokroju.
Co do drugiego waprosa – małe pomieszczenia na różnych nieformalnych wyjazdach. Po prostu miałem już dość tachania 100 watowego Marshalla tylko po to, żeby w miejscu docelowym volume rozkręcić na ledwie trzy kreseczki.

I tylko w świetle powyższego wyrażam na temat Mustanga swoją prywatną, jak najbardziej subiektywną opinię w następujących kategoriach:

 

1. Wygląd i ergonomiczność

Zdjęć w sieci pełno, a desing generalnie jest sprawą gustu, więc napiszę tylko, że nie odbiega od głównej linii Fendera. Za to ergonomiczność pieca jest be-de-be. Wszystko co potrzebne do sterowania umieszczono na górnej ściance skrzynki, co przy niskim pudełku ułatwia stojącemu gitarmenowi dostęp do pokręteł. Pokrętła typowo Fenderowskie. Urządzenie nie jest ciężkie i ma duży uchwyt, pozwalający na wygodne przenoszenie.

 

2. Brzmienie

Co tu dużo gadać, gdy podłączyłem do tego pieca swojego Gibsona SG Standard i szarpnąłem za druty, kąciki ust samoistnie poleciały przywitać się z uszami. Jak na sprzęt za niecałe 500 zeta, combo wypada baaardzo korzystnie. Wbudowany Polepszacz Talentu zwany potocznie „procesorem efektów”, pozwala na ukręcenie słusznej ilości całkiem rasowych brzmień. Rock-owych brzmień dodajmy dla jasności, choć i zwolennicy szatana dadzą radę ukręcić cuś-niecuś bez dodatkowej cegły na kablu. Dźwięk z pieca jest bardzo przestrzenny, co trochę mnie zdziwiło, bo inne piece z grupy do 20 W jakie znam brzmią nieprzyjemnie płasko. Efekt jest taki, że w domu używany przeze mnie dotychczas na co dzień Marshall 100 DFX poszedł w odstawkę i już od ponad miesiąca z dużą przyjemnością ujeżdżam rzeczonego Mustanga.

Wracając jednak do wbudowanego procesora – mamy do dyspozycji 8 symulacji wzmacniaczy i paczek, ustawionych w kolejności chronologicznej:

  • ’57 Deluxe
  • ’59 Bassman
  • ’65 Twin Reverb
  • British 60s
  • British 80s
  • American 90s
  • SuperSonic
  • Metal 2000

 

Nazwy symulacji mówią chyba wszystko o charakterystyce ich dźwięków. Dla każdej z 8 ww. symulacji można (korzystając z wbudowanych w piec efektów) ustawić po trzy brzmienia. Z tych trzech brzmień (dla każdej symulacji wzmacniacza z osobna) dwa można zapisać w wewnętrznej pamięci pieca, a jedno zmienić tylko za pomocą komputera (podłączonego w tym celu do comba przez wbudowane złącze USB). W sumie możemy ustawić i zapisać w pamięci urządzenia 24 brzmienia. Pamiętajmy jednak, że na „łagodnym” ’57 Deluxe nie urodzimy brzmienia AC/DC, a używając charakterystyki Metal 2000 ciężko będzie ukręcić coś pod Stare Dobre Małżeństwo.

Do efektów mamy dwie gały, na każdej można ustawić naraz tylko jeden z dostępnych za jej pomocą efektów. Na pierwszej możemy ukręcić:

  • Chorus
  • Głęboki Chorus
  • Flanger
  • Termolo sinusoidalne
  • Termolo Vintage
  • Termolo Vintage szybkie
  • Vibraton powolny
  • Vibraton szybki
  • Dźwięk dodatkowej gitary grającej w oktawie
  • Przesunięcie fazy powolne i głębokie
  • Przesunięcie fazy
  • Step Filter

 

A na drugiej:

  • sześć rodzai Delay-a
  • pięć rodzai pogłosu
  • echo

 

3. Kaszanka, słonina, rąbanka, czyli wszystko inne

Urządzenie wyposażono dodatkowo w:

  • tuner gitarowy;
  • złącze USB umożliwiające podłączenie comba do komputera (np. w celu nagrywania gry lub zabawy brzmieniami);
  • wejście do puszczania podkładu np. z odtwarzacza CD/MP3;
  • wyjście na przełącznik nożny (footswitcha nie ma w zestawie, trzeba dokupić dodatkowo);
  • wyjście słuchawkowe.

 

4. Nie wszystko złoto, co się świeci czyli co ssie…

  1. Dołączona do pieca płyta CD-ROM z oprogramowaniem to zwykły chwyt marketingowy, obliczony na podkreślenie tanim kosztem „multimedialności” comba. Każdy z dołączonych programów można pobrać sobie z sieci za darmo i to w nowszej wersji. Pobrać za darmo, ale używać już za pieniążki, i to bez żadnej zniżki za posiadanie Mustanga.
  2. Wbudowany tuner nie powala dokładnością.
  3. Fender, skoro powiedział już A i wmontował gniazdo na podłączenia footswitcha, mógł powiedzieć też B i dołączyć go do zestawu. Nawet nie chodzi mi o podbicie do solówek, bo osobiście lubię zgłaśniać się z gały, ale piec w standardzie ma tyle fajnych brzmień, a brak możliwości szybkiego przełączania się pomiędzy chociaż dwoma z nich.
  4. Muza puszczona przez piec z odtwarzacza MP3 nie brzmi zbyt dobrze – ale może jestem niesprawiedliwy i po prostu nie znalazłem odpowiedniej konfiguracji ustawień. Nie kombinowałem z tym dużo, bo podkład do grania zawsze puszczam osobno z wieży, a nie przez piec. Tak tylko raz z ciekawości puściłem z empetrójki i pożałowałem.

 

No i tyle. Podsumowując powiem tylko jedno: Jeżeli ktoś szuka comba do grania w domu, a nie chce wydać na ten cel więcej niż 500 zł – polecam Mustanga z czystym sumieniem.

 

:: UPDATE :: 09.12.2010 ::


Dla posiadaczy linuxa: system bez problemu widzi piecyk jako kartę dźwiękową usb. Jest to dla systemu druga karta (oczywiście jeżeli ktoś ma już jakąś wbudowaną), więc przy pomocy np. Audacity można jednocześnie w czasie rzeczywistym odtwarzać ścieżkę z podkładem (z jednej karty) i dogrywać do niej „na żywo” gitarę z pieca (jako z drugiej karty).

 

:: UPDATE :: 04.12.2012 ::


A wczoraj dozbroiłem ten piecyk w wyjście na zewnętrzną paczkę i podłączyłem pod niego 60W kolumnę z dwoma 12-calowymi Celestionami V30. Miooodzio 🙂 Aż dziwne, że fabrycznie nie ma takiej możliwości.

Wyślij na:
  • Facebook
  • Wykop
  • Twitter
  • MySpace
  • Google Bookmarks
  • Śledzik
  • email
Kategorie: Gitara | Tagi: , ,
Możesz śledzić komentarze do tego wpisu przy pomocy RSS 2.0 Both comments and pings are currently closed.

6 komentarzy

  1. 1
    explosivelabs 
    czwartek, 11. listopada 2010

    OOO! Kolega też muzyk. Bardzo dobry wybór chodźaż ja osobiście wolę coś starszego np jakiegoś Laneya albo Fender Twin Amp „Evil Twin”

  2. „Muzyk” kojarzy mi się z kolem, co gra w filharmonii. Ja, jestem tylko zwykłym grajkiem…” 🙂

  3. co do punktu 1. to chyba nie do końca prawda.

    FUSE jest darmowy, a licencję do Ableton Lite pobiera się ze strony Fendera..
    http://www.fender.com/support/article.php?kb_id=192

  4. 4
    Posiadacz Mustang 
    czwartek, 9. grudnia 2010

    Bardzo fajnie opisane. Wielkie dzięki za ten tekst. Sam używam Mustanga tylko II już miesiąc i to co jest najbardziej denerwujące to to że nie możan szybko przełączać brzmień. A footswitch może być tylko onn/off.

  5. Info dla użytkownikóe linuksa:
    Od kilku tygodni rozwijam programik pod linuksa który ma spełniać funkcję FUSE’a dla linuksa. Więcej o projekcie na bitbucket.org/piorekf/plug

  6. Hym, stoję przed kupnem domowego/ blokowego piecyka; jest tego sporo, w podobnych cenach. Mój znajomy, muzyk i sklepikarz z sieci riff serdecznie poleca mi Mustanga II, a nie I – i tu mam dylemat, albowiem większy, cięższy, głośniejszy, za to ma 12 inch głośnik. Dzięki za pomoc!
    D.