Przy okazji rajzy motocyklowej po kaszubach, postanowiłem spróbować czegoś nowego i na wyprawę zamiast namiotu zabrałem tarpa 3×3 m. Głównym powodem tego eksperymentu był fakt, że na takich wyjazdach, gdzie w jednym miejscu spędzam tylko jedną noc, strasznie mierzi mnie wieczorne rozkładanie i poranne składanie namiotu.
Eksperyment się zakończył, i dziś mogę wyciągnąć wnioski.
Już pierwszego tarpowego wieczoru, przed przyłożeniem głowy do poduszki, musiałem z niej najpierw spędzić żabę. Inną drobną, ale zauważalną niedogodnością, były wszędobylskie owady. Pojawiły się w znacznej liczbie mimo, że rozbiłem tarpa w konfiguracji namiotu, zamkniętego ze wszystkich stron. A propos zamknięcia – nad ranem otworzyłem jedną ścianę, ale niestety nie zapobiegło to pokryciu się płachty od wewnątrz skondensowaną wilgocią, która następnie spływała mi na rzeczy. Kolejną drobną niedogodnością okazał się wszędobylski piach, który z braku podłogi dostawał się do moich rzeczy mimo, że pod tarpem miałem prowizorycznie rozłożoną folię malarską. Nie było możliwości rozbicia się na jakimś mchu, czy gęstej trawie.
Wszystko to jednak były drobiazgi, lekko irytujące, ale nie przeszkadzające w stosunkowo wygodnym biwakowaniu. Nie było mi dane doświadczyć nocnego deszczu, ale wydaje mi się, że drobne opady nie stanowią pod tarpem problemu. Z braku podłogi i szkieletu bałbym się jednak długotrwałych opadów, burzy, oberwania chmury i mocnego wiatru. Nie ma siły, żeby w takich warunkach ocalić dobytek od zawilgocenia i potrzeby poświęcenia potem mnóstwa czasu na suszenie. Dobry i przemyślany namiot jest wszystkich powyższych wad zupełnie pozbawiony.
A jakie widzę zalety płachty biwakowej? Oczywiście mały ciężar, niewielkie gabaryty oraz łatwość i mnogość konfiguracji rozkładania. Do tego dobra termika i fakt, że można go rozbić w szczerym polu, zaczepiając jeden róg o stojący motocykl.
Wnioski z powyższego są takie: na wyjazdy, gdzie liczy się każdy gram, czyli pieszo i rowerem – z pełnym powodzeniem można korzystać z tarpa. Schronienie wystarczająco wygodne, choć przy zagrożeniu niepogodą, rzeczy trzymałbym nocą w dużym worze na śmieci. Ww. zwierzęco-mineralne niedogodności są nieco irytujące, ale w sumie możliwe do zignorowania.
Gdy jednak nie musimy liczyć się z każdym gramem i każdym cm3, namiot jest lepszą opcją. Moskitiera, solidna izolacja od podłoża, wiatroodporna konstrukcja i odprowadzanie wilgoci z komory pod tropik, to gwarancja (a nie tylko duże prawdopodobieństwo) bezproblemowego odpoczynku – bez względu na aurę pogodowa i natarczywość lokalnej fauny.
Co do mnie, mam zamiar używać namiotu i tarpa zamiennie – w zależności od prognoz pogody i spodziewanych warunków w docelowych miejscach biwakowania.