Przed chwilą na pewnym popularnym portalu informacyjnym przeczytałem ironiczny artykuł o policjantach z drogówki. O tym, jakie błędy językowe popełniają, jak niekulturalnie się zachowują itp. Artykuł przyozdobiony został kilkoma peerelowskimi dowcipami o milicjantach. Między innymi takim:
– Dlaczego milicjanci chodzą w patrolach parami?
– Bo jeden umie czytać, a drugi pisać.
– A dlaczego często towarzyszy im pies?
– To obstawa uczonych.
Przeczytawszy powyższe, zamiast się uśmiechnąć, popadłem w zadumę. A zamyśliłem się nad tym, jak to bardzo trafny wic, może z upływem czasu przerodzić się we własną karykaturę. O co dokładnie mi chodzi? Zgaduję, w stopni graniczącym z pewnością, że dowcip tej jest polską wersją klasycznego radzieckiego żartu: „Dlaczego milicjanci na Placu Czerwonym zawsze chodzą czwórkami? Bo jeden potrafi czytać, drugi pisać, a dwóch pilnuje tych uczonych”. Chodziło o to, że w czasach gdy powstał ten dowcip, KAŻDY choć trochę bardziej wykształcony człowiek, był traktowany przez proletariacką władzę z podejrzliwością. Na zasadzie: „Jak dużo czyta, to pewnie dużo myśli. A jak dużo myśli, to prędzej czy później zacznie myśleć o tym, o czy nie powinien.” Stąd ta nieufność radzieckiej władzy w stosunku do inteligencji i różne próby kontrolowania tej grupy społecznej. A ta broniła się dowcipami – między innymi powyższym.
Czasy minęły, związku republik radosnych już nie ma, milicjantów też, a dowcip wciąż krąży – choć już wypaczony językowo i całkowicie niezrozumiany. No bo „pies, to obstawa uczonych milicjantów” Ha, ha, ha, ha… boki zrywać, takie zabawne. Ślepa odnoga ewolucji humoru.
Jako ciekawostkę o radzieckich inteligentach w czasach okołobreżniewskich dodam, że w tamtym okresie wielu z nich władało językiem polskim i to całkiem dobrze. Chodziło o to, że w stosunkowo liberalnej Polsce wydawane były (po polsku) książki o wydawaniu których w CCCP nie można było nawet pomyśleć. A że dla Rosjan nauczenie się języka polskiego nie jest znowu takie trudne…